Rejestracja
Tutaj jesteś: Strona głównaDietaNawyki żywieniowe

Cukier pod kontrolą, czyli rozterki wakacyjnych wojaży

Data publikacji: 26 lipca 2022, 08:46
Cukier jest jednym z podstawowych produktów spożywczych. Używamy go na wiele sposobów, świadomie albo nie. W końcu żeby przyjąć pokaźną porcję sacharozy, nie trzeba wcale wsypać do kawy lub herbaty kilkunastu łyżeczek białych kryształków. Wystarczy litr soku, kilka batonów, czekolada, lizaki albo niektóre przetwory. Jak się nimi cieszyć, a przy tym nie nabawić kłopotów z sylwetką i zębami?

Spis treści:

W przeszłości cukier przechodził różne koleje losu: bywał pożądany, ale niedostępny dla ogółu, a kiedy już można było po niego sięgnąć niemal bez ograniczeń, nie wszyscy chcieli to robić. Rękę, a może raczej pióro do jego promocji przyłożył nawet Melchior Wańkowicz, wymyślając jeden z bardziej nośnych i popularnych sloganów: „Cukier krzepi”. Wkrótce jednak odkryto, że porcja energii, jaką cukier dostarcza ludzkiemu organizmowi, znacznie częściej obraca się w tłuszcz niż w tężyznę fizyczną.

Nic dziwnego, że dzisiaj mamy do cukru (a właściwie – upraszczając – do sacharozy, czyli jednej z jego postaci) znacznie bardziej powściągliwy stosunek. Doceniamy jego walory smakowe, ale unikamy nadmiaru przyjemności, którą mógłby nam zaoferować. Wiemy, że w tym przypadku miłe są tylko początki. Uświadamiają (a przynajmniej próbują to robić) nam to dietetycy, diabetolodzy i stomatolodzy.

Dietetyczne grzeszki na wczasach

W sezonie wakacyjnym, szczególnie podczas wyjazdów, utrzymanie higieny jamy ustnej jest trudniejsze niż na co dzień. W upalne dni chętnie jemy lody, pijemy chłodne napoje, dogadzamy sobie lokalnymi wypiekami i słodyczami. Wiele z nich (a prawdopodobnie nawet większość) jest przygotowywana z użyciem pokaźnych ilości cukru. Konsekwencje takiego kulinarnego szaleństwa są różnorodne, często uciążliwe i długoterminowe.

Jedną z pierwszych, które przychodzą do głowy, jest przyrost masy ciała. Rzeczywiście, słodycze mają tak dużą wartość energetyczną, że trudno ją racjonalnie zagospodarować i zużyć. Chyba że stawiamy na niesłychanie aktywne formy wypoczynku, związane z intensywnym, długotrwałym wysiłkiem fizycznym…

W perspektywie długofalowej równie niekorzystne jest nabywanie szkodliwych nawyków żywieniowych. Dotyczy to szczególnie dzieci, które po powrocie z wyjazdu do domu często starają się utrzymać spożycie słodyczy na takim samym, bardzo wysokim poziomie.

Zęby w niebezpieczeństwie

Osobna grupa konsekwencji dotyczy zębów i dziąseł, a w gruncie rzeczy całej jamy ustnej. Cukier jest doskonałą pożywką dla bakterii Streptococcus mutans i kilku innych gatunków z upodobaniem rujnujących zęby i wywołujących rozwój chorób przyzębia.

W tym przypadku współodpowiedzialne są dwa czynniki: obecność cukru i mniejsza niż na co dzień dbałość o utrzymanie higieny jamy ustnej. Częściej odpuszczamy sobie mycie zębów, do tego przymykamy oko na podobne zaniedbania u dzieci. Do samej obecności cukru w jamie ustnej dochodzi więc drugi najważniejszy czynnik sprzyjający próchnicy: długotrwałe oddziaływanie bakterii.

Ratunek

Wakacje rządzą się swoimi prawami, ale postarajmy się, żeby zdrowie nie wymknęło nam się spod kontroli. Niech to będzie odrobina luzu, może nawet połączona z chwilami szaleństwa, ale nie ryzykujmy kilku tygodni utraty wpływu na nasze zdrowie. Próchnica nie odpuszcza, przeciwnie: wykorzystuje każdą okazję.

Niech szczoteczki i pasta do zębów będą naszymi przyjaciółmi także w hotelu i pod namiotem. Jeśli na co dzień używamy szczoteczek elektrycznych, na wyjazd weźmy także te bardziej poczciwe i tradycyjne. Będzie to nasze zabezpieczenie na wypadek, gdyby się okazało, że szczoteczek elektrycznych nie ma gdzie rozłożyć, naładować, wyczyścić… Przewidując takie kłopoty, trudniej nam będzie usprawiedliwić przed samymi sobą odstępstwo od codziennych, regularnych czynności higienicznych.

Pamiętajmy również o płynach do płukania jamy ustnej. Te silniejsze, zawierające substancje wspomagające walkę z bakteriami, pomogą uniknąć nie tylko próchnicy, ale też będą pełnić doraźną rolę dezynfekującą. Docenią to zwłaszcza rodzice, których dzieci, radząc sobie z nudą na wiele sposobów, niekiedy przyprawiając ich o rozpacz (bo jak inaczej zareagować na pogryzanie rączki sklepowego wózka, lizanie szyby w przedziale kolejowym czy wkładanie do buzi zabawek znalezionych w piaskownicy?). Jeśli nie uda nam się zapobiec takiemu przypadkowemu wprowadzeniu do ust bliżej nieokreślonych organizmów, dzięki płynom do płukania jamy ustnej zneutralizujemy przynajmniej część zagrożeń.

 

Piotr Kołaczek

Powrót